Może to tylko mój wiosenny nastrój, ale wydaje mi się, że w Silenzio! w choreografii Ramony Nagabczyńskiej, choć owszem spektakl dotyka tematu ujarzmiania głosu kobiet (jak zapowiadała artystka), równie silną ramę stanowi dla przedstawienia dramaturgia umierania. W tonie makabreski, w stylistyce pastiszu, niby na niby, ale przecież przejmująco i miejscami poza granicami tego, co bezpieczne czy komfortowe do pokazania w teatrze. Widzieliście kiedyś scenę rodzenia łożyska?