Probudi me, kad zavrśi (Obudź mnie, jak to się skończy)

Mirza Skenderagić
2017
1 (722)

W Belgradzie 22 grudnia 2016 roku zakończył się Hfestival poświęcony tematom społecznym oglądanym przez obiektyw sztuki zaangażowanej. Laureatem głównej nagrody w konkursie na najlepszy współczesny dramat zaangażowany pisany w języku serbskim, chorwackim, bośniackim albo czarnogórskim został Mirza Skenderagić, autor dramatu Probudi me, kad završi. Dwudniowy festiwal otworzył ambasador Szwajcarii, mówiąc (cytuję za przekładem serbskim), że „sztuka i kultura mogą spowodować pozytywną zmianę w społeczeństwie, w którym żyjemy”. Zapamiętajmy to.

W jury konkursu, na który nadesłano 144 teksty, znaleźli się Biljana Srbljanović, Oliver Frljić oraz dramaturg i dramatopisarz Filip Vujošević. W uzasadnieniu jednogłośnie podjętej decyzji jury stwierdziło, że sztuka Skenderagicia „poprzez humor i szczerze wyrażone emocje przewartościowuje krwawą wojenną przeszłość na Bałkanach, stawiając pytanie, czy możliwy był inny los ludzi w tych minionych wojnach. Precyzyjny, dowcipny i bardzo bolesny dramat konfrontuje nas z naszym przegranym życiem i zachęca, byśmy się zajęli przemyśleniem alternatyw dla społecznej i politycznej rzeczywistości, w której żyjemy”.

Mirza Skenderagić urodził się w 1986 roku w Sarajewie. Skończył dziennikarstwo, a obecnie jest studentem trzeciego roku Akademii Teatralnej. Bohaterami jego sztuki są Ojciec (lat 55) i Matka (lat 50), którzy wraz z dorastającymi Córką (Siostrą, lat 27) i Synem (Bratem, lat 28) oraz Dziadkiem (lat 77) nie zaakceptowali rozpadu Jugosławii i żyją zamknięci z własnej (Ojca) woli w swoim mieszkaniu, wspominając wyidealizowaną przeszłość. Żywią się ziemią i jakimiś roślinkami albo udają, że coś jedzą.

W tym mieszkaniu nie ma współczesnej technologii. Żadnych komputerów, komórek i tak dalej. Tylko stary magnetofon. I kasety VHS z filmem „Bitwa na Neretwie”. Nikt z nich nie widział już dawno słońca, tylko gdzieś w pobliżu przelatuje jaskółka, ale i ona jest coraz cichsza. Młodzi uczą się z magnetofonu nagranych przez Ojca lekcji:

 

K to pierwsza i najważniejsza litera alfabetu. Komunizm to pierwsze i najważniejsze słowo. Komunizm to określenie mieszanki gazów, które tworzą atmosferę okołoziemską. To jeden z podstawowych warunków życia. Zwierzęta i ludzie oddychają Komunizmem, roślinom też jest on potrzebny do fotosyntezy. Bez Komunizmu życie nie byłoby możliwe.

 

Na tej samej zasadzie mowa jest potem o socjalizmie, ale może wspomnijmy tu jeszcze o tym, czym jest partia (pisana, oczywiście, wielką literą „p”):

 

Partia jest okresem w życiu człowieka, w którym dotąd niedojrzali chłopcy i dziewczynki przechodzą zmiany. Rezultatem tych zmian jest ciało seksualnie zdolne do reprodukcji, a więc do fizycznego dojrzewania, a Jugosławia to schron, budowla albo struktura przeznaczona do tego, by mieszkali w niej ludzie. W Jugosławii zawsze żyją szczęśliwe rodziny.

 

Czy muszę dodawać, że Krew to socjalizm?

Po tym wszystkim cała rodzina śpiewa hymn Jugosławii wzorowany na pieśni Hej, Słowianie: „Hej Słowianie, jeszcze żyjecie, Dziadów naszych duch, Póki dla narodu bije serce ich synów. Żyje, żyje duch słowiański, Żyć będzie na wieki. Próżno piekło nas przeklina, próżno ogień gromów praży…”. Rodzice (Ojciec) ćwiczą nastolatków. Młodzi wszystko wykonują pod dyktando, i pod dyktando są zadowoleni. Wszystko dla dobra minionej przeszłości. Kiedy gdzieś daleko wybucha petarda, powtarzam: petarda, Dziadek mówi: „Nie przestają od trzydziestego dziewiątego. Wiem, bo wtedy się urodziłem i pierwsze, co usłyszałem, to wybuch bomby”. A ojciec dopowiada: „Petarda to taka zabawka, synu. W porównaniu z tym, co dzieje się na zewnątrz, to zwykła, bezpieczna zabawka”.

Tę idyllę zakłócają czasem kamienie, które rozbijają okna mieszkania naszych bohaterów, owinięte w papier z napisem „Jebać waszą mać komunistyczną”. Kiedy już Ojciec nie ma argumentów, by zatrzymać dzieci (zwłaszcza Córkę) w zamknięciu, to odzywa się radio, z którego słychać pieśń: „Lata przeszły pełne męki, Ginęło się w milczeniu, Albo z pieśnią na ustach zamiast jęku, Towarzyszu Tito my ci przysięgamy…”. Potem z taśmy stare wiadomości. Albo Dziadek opowiada stare bajki, też niepozbawione akcentów ideowych, ale wzruszające. Matka mówi: „Piękne mamy życie”, ale Ojciec wciąż ją przywołuje autorytarnie do porządku. Ona jest całkowicie bezwolna. Ojciec chce się pozbyć jaskółki, która lata wokół domu, bo nie przestaje niepokoić dzieci. I wszyscy oni mają syndrom stresu pourazowego. Każdy swój. Odrębny. Córka chce być piosenkarką, a Syn żołnierzem Ojca. Uprawiają ze sobą seks „w misjonarskiej pozie”. Dostają od rodziców prezenty: Syn – mundur żołnierski, Córka – czerwoną suknię. To ona usłyszała, że Matka czasem płacze po nocach. I śledząc ją, przekonała się, że inny świat istnieje. Zachęca Syna, by z nią uciekł. Pyta: „Jak to nie chcesz iść? Wciągnąć w płuca K (komunizm)… Poczuć, że otuliła cię prawdziwa Pięcioramienna Gwiazda… no nie, nie gwiazda, tylko ta z makatki… żebyśmy wsiedli do pociągu i pojechali gdzieś daleko, do innego świata…”. Wtedy on ją gwałci. Oto odpowiedź godna mężczyzny.

Na osiemnaste urodziny Syn dostaje kałasznikowa, a wtedy Córka śpiewa piosenkę ze słowami: „Użyj noża, druta, Srebrenica, Noża, druta, Srebrenica… Bij, zabij, Serba pozbyć się trzeba, by poszedł do nieba”. Dziadek domaga się morfiny, by doczekać czasów, aż cały ten cyrk się skończy. Lecz, jak twierdzi Ojciec, zło jest ciągle na zewnątrz i nikogo nie oszczędzi. Trzeba być cierpliwym, a na koniec będzie się zwycięzcą. Córka pyta: „Powiecie nam prawdę…? Ten nasz świat tutaj to przecież jedno wielkie kłamstwo?”. Ale że rodzice milczą, to Córka wyciąga pistolet i strzela w zdobny kwiatek. „Widzicie – mówi Córka – to plastik. Kłamstwo.” Ojciec na to: „Świat zaczął się rozpadać. Doszło do strasznych rzeczy. A my byliśmy szczęśliwi przez cały ten czas”. „Zamknięci jak zwierzęta” – dopowiada Córka. „Myśleliśmy, że będzie wam tutaj lepiej. My mieliśmy szczęśliwe dzieciństwo. Musieliśmy zadbać o szczęśliwą rodzinę.” Rodzina szczęśliwa nie była. Syn strzela sobie z kałasznikowa prosto w usta. Matka w odruchu buntu zabija Ojca, Matka i Córka zabierają kałasznikowa i wychodzą z mieszkania. Zostaje Dziadek. Ten przynajmniej chyba zna prawdę o minionych czasach.

Adnotacja pod tekstem sztuki: Sarajewo, 2016. Trzeba docenić, że z naprawdę dużą dozą humoru, ironii, absurdu, Mirza Skenderagić potrafi mówić o tym, czego doświadczył jako dziecko. Sama z pewnym dystansem czytam opis tego świata, w którym nad łóżkami małżeńskimi, w publicznej toalecie, na stacji benzynowej wiesza się portrety Wodza: u nas tak się nie robiło. Była niezgoda między tym, co ci narzucają, a tym, czego chcesz. I z pewną nieufnością odnoszę się do sztuki programowo zaangażowanej (i tak nazwanej). Ale może w czasie, gdy ulica wrze, należy ten stosunek na nowo przemyśleć?

 

Dorota Jovanka Ćirlić

Udostępnij

Dorota Jovanka Ćirlić

W zespole redakcyjnym „Dialogu” od  1977 roku. Zajmuje się polską dramaturgią oraz teatrem bałkańskim. Z wykształcenia magister filologii polskiej. Debiutowała w 1976 roku jako tłumacz literatur, teraz już byłej, Jugosławii. Od 1989 należy do Stowarzyszenia Pisarzy Polskich. Współpracowała bądź współpracuje z czołowymi czasopismami polskimi. Przetłumaczyła ponad trzydzieści książek prozatorskich i tyleż sztuk teatralnych. Spolszcza także poezję i eseistykę. W 1998 roku otrzymała nagrodę Stowarzyszenia Autorów ZAiKS za najlepszy przekład w dziedzinie dramaturgii, w 2013 nagrodę za całokształt pracy translatorskiej.