spy-girls-4.jpg

fot. Ilja Smirnov.

Kamień na sercu. O "Szpieguskach" i Magdzie Szpecht

Joanna Krakowska
Nagroda Kamyk
11 kwi, 2025
2025

W najnowszym spektaklu Magdy Szpecht Spy Girls – Szpieguski jest scena, w której performer rozwala kijem monitor komputera, czasem to ciosy pojedyncze, czasem furiacka seria, czasem ta scena trwa dłużej, czasem krócej, tak jakby jej gwałtowność zależała od tego, czy osoba z twarzą ukrytą pod maską klowna daje upust rozpaczy czy wściekłości, odreagowuje bezsilność czy wprost przeciwnie – napięcie wynikające z działania. Ciało performera, jego sylwetka, zdradza więcej – to nie jest teatr na nasz użytek, to jest prawdziwa emocja i odreagowanie przemocą. Nie tyle wobec roztrzaskiwanego monitora, ile wobec siebie i wobec widowni obciążonej odpowiedzialnością za wszystko, co wydarza się na scenie. Nikt jeszcze w teatrze nie podprowadził publiczności tak blisko linii frontu, tak blisko wroga, że można spojrzeć mu w oczy. I nie tylko w oczy – to okaże się całkiem dosłownym pornożartem, choć nieporno i nieśmiesznym, kiedy na całej ścianie wyświetlone zostaną dickpicki – zdjęcia penisów rosyjskich żołnierzy, którzy wysyłali je Szpieguskom z portalu randkowego. Wyświetlone na scenie mają efekt odrażający i ośmieszający, ale to jedyny symboliczny odwet, jaki można wziąć za wojenne gwałty, zanim kiedyś w przyszłości ich sprawcy staną przed trybunałami.   

Spektakl przygotowała ekipa estońskiego teatru Vaba Lava1 z udziałem polskich osób twórczych – Magdy Szpecht (reżyseria), Olgi Drygas (dramaturgia), Krzysztofa Kaliskiego (muzyka) – i estońsko-ukraińskich osób performujących w maskach i pod pseudonimami: Mad Matrixx, Cyber Shadow, Void Vigilante. Dlaczego w maskach i pod pseudonimami, szybko staje się jasne, kiedy zdajemy sobie sprawę, że nie uczestniczymy w zwykłym spektaklu, lecz w projekcie z pogranicza dziennikarstwa śledczego, cyberaktywizmu i performansu, a osoby na scenie zaczęły performować w internecie już na wiele miesięcy przed premierą, zbierając materiały nie tylko, a nawet nie przede wszystkim, na użytek spektaklu. Tytułowe Spy Girls – Szpieguski to osoby, które pozakładały fałszywe konta na rosyjskim portalu społecznościowym VKontakte i na serwisie randkowym Znakomstva, aby nawiązywać kontakty i znajomości z rosyjskimi żołnierzami, z mężczyznami, którzy na swoich zdjęciach profilowych występują w mundurach. Fałszywe konta młodych Rosjanek – Iry, Olgi i  Elizawiety – posłużyły więc do pracy wywiadowczej. Odgrywając przez wiele tygodni swoje role w internetowych konwersacjach i operując przy tym całym rejestrem środków, łącznie z okazywaniem złowionym w tę pułapkę podziwu dla ich bohaterstwa, czułości i troski, osoby performerskie pozyskiwały informacje o warunkach, morale, pozycjach, a nawet uzbrojeniu rosyjskiej armii. Żołnierze wysyłali bowiem zdjęcia i filmiki, które pozwalały ich lokalizować, a w konwersacjach przekazywali swoje dane. Nawiązywali też połączenia wideo, co udaje się czasem wykorzystać podczas spektaklu, którego punktem kulminacyjnym bywa taka rozmowa na żywo z rosyjskim żołnierzem z frontu, podczas której widownia może zobaczyć, jakim arsenałem technologicznym do przerabiania głosu i obrazu dysponuje teatr. Takim mianowicie, że żołnierz nie orientuje się, że prowadzi rozmowę z osobą, której twarz wygenerowała sztuczna inteligencja, a głos z męskiego przekształciła na kobiecy.

Temat, podczas spektaklu cały czas wiszący w powietrzu, w pewnym momencie zostaje wyartykułowany na rozmowie postaci scenicznych:

VOID VIGILANTE Przejmujesz się nimi? Czujesz się z tym niekomfortowo?
CYBER SHADOW Przejmuję się. Przecież oni nie mogą stamtąd odejść. Nawet jakby chcieli. Zabiją ich Ukraińcy albo swoi, jak spróbują zdezerterować.
VOID VIGILANTE Też się nad tym zastanawiałem. Ilu z tych, których nazwiska zebraliśmy to ludzie wysłani na śmierć przez rząd, którego nie popierają, w wojnie, w którą nie wierzą?
[…]
CYBER SHADOW Nie wiem. Nie wiem, czy to, co robimy, jest w porządku. I nie wiem, czy można zredukować człowieka do funkcji i zapomnieć o wszystkim innym. No więc czuję się z tym do dupy, że wykorzystuję ich emocje.

Takie słowa w sytuacji uczestnictwa w realnej wojnie mogą paść tylko w teatrze, wobec widowni, której rolą jest mieć uczucia mieszane w spektrum od odrazy i nienawiści do litości. Tylko w teatrze można zobaczyć w tych żołnierzach zarówno zwykłych chłopaków z Tindera, jak i najeźdźców i katów z Buczy. Widownia może z niesmakiem pomyśleć o epatowaniu w teatrze szwadronem chujów na zdjęciach, ale odwracając wzrok, uświadomi sobie, że to tylko nikłe odbicie seksualnych zbrodni wojennych. Widownia wie, że zaoferowano jej na scenie zaledwie namiastkę namiastki wojny, ale że już namiastka namiastki jest trudna do zniesienia, bo przynosi współodpowiedzialność za całkowite zawieszenie systemu prawo-lewo.

Dylematy, które rodzi catfishing, to jednak drobiazg w porównaniu ze świadomością, do czego posłużyć mogą przekazywane służbom wywiadowczym informacje geolokalizacyjne. Można się zastanawiać, czy znajomy żołnierz z portalu randkowego, który nie odpowiada na wiadomości, zorientował się, że został wkręcony, czy może już nie żyje, bo przekazane dane przydały się w działaniach wojennych.

Już bliżej wojny w teatrze nie będziemy.

* * *

Konstanty Puzyna, krytyk teatralny, eseista, edytor i poeta, wieloletni redaktor „Dialogu” nie widział sensu, by pisać o teatrze z innego powodu niż po to, by pisać o życiu. To nie był pomysł na jakiś konkretny model teatru czy wizja jego roli opakowana artystycznym manifestem, ani głos w dyskusji o teatrze politycznym i zaangażowanym. To była dewiza intelektualna, którą można rozumieć tak: zawsze pamiętajmy o tym, co ważne, niezależnie od tego, czym się zajmujemy. Nigdy nie traćmy z oczu tego, co dzieje się dookoła. Teatr jest właśnie po to, żeby to ważne nam nie umknęło. Udowadnianiem tego Puzyna zajmował się przez całe życie. Przyznajemy dzisiaj nagrodę jego imienia. W minionych latach otrzymywały ją osoby i kolektywy przesuwające granice teatru tak, by ogarniał kolejne partie rzeczywistości, ingerował w nią, przekształcał i stwarzał, włączał dotąd wykluczonych i wykluczone, nazywał nienazwane, pielęgnował miejsca wrażliwe i stawał solidarnie przeciw krzywdzie.

„Kamyk”, Nagroda im. Konstantego Puzyny, została w tym roku przyznana Magdzie Szpecht za łączenie twórczości teatralnej z działaniami cyberaktywistycznymi, informacyjnymi, dokumentacyjnymi, edukacyjnymi i artystycznymi na rzecz walczącej Ukrainy.

  • 1. Premiera odbyła się w Narwie w 9 lutego 2024 roku, a kolejne pokazy między innymi w Tallinie i na europejskich festiwalach w Niemczech, Czechach i w Norwegii.

Udostępnij

Joanna Krakowska

W zespole redakcyjnym „Dialogu” od 1999 roku. Jest historyczką teatru współczesnego. Pracuje w Instytucie Sztuki PAN. Wydała monografie „Mikołajska” (2011), „PRL. Przedstawienia” (2016), "Demokracja. Przedstawienia" (2019), "Odmieńcza rewolucja" (2020). Jest współautorką książek „Soc i sex” (2009) i „Soc, sex i historia” (2014), a także współredaktorką antologii „(A)pollonia. Twenty First Century Polish Drama and Texts for the Stage” (2014) oraz słownika „Platform. East European Performing Arts Companion” (2016). Wydała antologię tekstów dla teatru „Transfer!” (2015). Kierowała projektem "HyPaTia. Kobieca historia polskiego teatru" (www.hypatia.pl). Jako uczestniczka teatralnego kolektywu jest współautorką dwóch spektakli „Kantor Downtown” (2015) i „Pogarda” (2016).