Trzy lata temu po raz pierwszy uczestniczyłam w festiwalu teatralnym w Edynburgu. Pieniędzy miałam niewiele, żywiłam się zestawami z Tesco i zobaczyłam tylko ze trzy, może cztery, najtańsze przedstawienia. Jednym z nich był monodram grany w piwnicy, opowiadający historię o zbrodni, ucieczce, karze i odkupieniu. Niby klasyk, a jednak zryczałam się jakbym nigdy czegoś podobnego nie słyszała. Po zakończeniu spektaklu aktor stanął przy wyjściu z sali i po kolei żegnał widzów dziękując za przyjście.