Kołysanka nieprawdziwa

Arkadiusz A. Grochot
2017
10 (731)

Wrzesień 1939. Przedmieścia Lublina, wieczór. Czterej mężczyźni idą ociężale ku miastu. Wędrują z Warszawy. Zastanawiają się, czy będą mieli gdzie spać. Udaje im się z dużym szczęściem znaleźć kwaterę. Miasto jest pełne bezdomnych wędrowców, właściciele kamienic maksymalnie zagęszczają wynajmowane lokale tudzież swoje zyski. Pijani młodzieńcy maszerują przez plac Litewski, wiwatując na cześć wojny, może z rzeczywistego animuszu, a może zapijając wódką lęk. Kościoły i burdele pękają w szwach. Ale to pozór tylko. W rzeczywistości miasto śpi, utulone Kołysanką Brahmsa. „Nie ludziom gram – mówi stary kataryniarz. – Gdy przyjdzie czas, mury, jak my, będą walić się w gruzy... Im nikt wieńców kłaść nie będzie, więc póki mogą, niech śpią.” „Nam też nikt wieńców nie położy” – replikuje jeden z czterech wędrowców, Józef Czechowicz, poeta.

To jego oczami będziemy oglądać wrześniowy Lublin. Jego, awangardzisty i katastrofisty, który tę apokalipsę przewidywał, zapowiadał i wieszczył, a teraz może tylko patrzeć, jak się ziszcza. I jak go przenika. Czechowicz, którego „mały mit” (tak brzmi podtytuł) opowiada sztuka Arkadiusza A. Grochota, jest do szpiku kości przesiąknięty śmiercią, przeczuciem śmierci i pewnością śmierci. Jeszcze przed dotarciem na kwaterę poeta zderza się na ulicy z kimś, kto ma jego wzrost, jego figurę i jego twarz. Kilka chwil później ów ktoś już nie żyje. „Głupio trochę – mówi policjant – uciekł z Warszawy, by wpaść pod dorożkę w Lublinie.” Prawdziwy Czechowicz też zginie niemal natychmiast po przyjeździe, 9 września; nie pod dorożką co prawda, ale w czasie bombardowania miasta. Można rzec, że między fikcyjną śmiercią sobowtóra a prawdziwą – w sztuce niepokazaną – śmiercią rzeczywistego bohatera toczy się opowieść, zanurzająca się coraz głębiej w katastroficzny nastrój jego poezji, bardzo charakterystyczny dla swoich czasów. „Gdy zaczną spadać bomby drzewa spłoną pierwsze. Nie mogą wyszarpać korzeni i skryć się przed pożogą. Mury runą zaraz po nich, a później już tylko my i powietrze. Powietrze zapłonie ostatnie i nie będzie już wtedy nic. Tylko czerwony popiół przesiąknięty krwią niedożytych żyć.”

Dialogi o nieuchronności śmierci sceniczny Czechowicz toczy przede wszystkim z Henrykiem Zasławskim, czyli z… sobą samym; przed wojną tym nazwiskiem podpisywał niektóre teksty. Przemierza miasto w poszukiwaniu listów brata, które ktoś ponoć znalazł i przechowuje; to jedna z prób czepiania się przeszłości w obronie przed nieuniknionym. Towarzyszy mu wiernie w tych wędrówkach niejaki Stefcio-Lotnik, podopieczny i przyjaciel, z którym przybyli razem z Warszawy. Czy to sygnał homoseksualnych skłonności poety? Jeśli tak, to bardzo
subtelny.

Do mieszkania, w którym mieszkał przed wyjazdem z Lublina w roku 1933, Czechowicz przychodzi jednak sam, odprowadzany tylko przez swoje alter ego, czyli Zasławskiego. Stary stróż wpuszcza go do lokalu. Matka umarła trzy lata wcześniej. Ale jest, krząta się przy kuchni, stawia śniadanie na stole. On chce jednak zdążyć do fryzjera, zanim zamkną zakład. „Mamo, czekaj na mnie, zaraz będę!” – rzuca wychodząc. „Wiem synu, wiem...” – mówi Munia Czechowicz, kiwając wolno głową. 

Sztuka Arkadiusza A. Grochota bardzo pięknie kreśli obraz uczącego się wojny i śmierci Lublina przez emocjonalny i semantyczny filtr poezji Józefa Czechowicza, poety niesprawiedliwie zapomnianego, wartego odnajdywania i dziś, poruszającego w swoich ciemnych tonach. Marna pamięć o Czechowiczu odciska się jednak piętnem i na sztuce; trzeba podstawowe rzeczy o lubelskim katastrofiście wiedzieć, by skutecznie śledzić jej tok i odniesienia.

Kołysanka nieprawdziwa została napisana w ramach programu stypendialnego Prezydenta Miasta Lublina 2017. Jej prezentacja sceniczna odbyła się w czerwcu w Centrum Kultury w Lublinie pod egidą Czytelni Dramatu. Autor skończył polonistykę na Uniwersytecie Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie, pisze scenariusze i sztuki teatralne, dla dzieci i dorosłych.

Jacek Sieradzki

Udostępnij

Jacek Sieradzki

W zespole redakcyjnym „Dialogu” od 1984 roku. Od 1991 do 2023– redaktor naczelny. Krytyk teatralny. Ukończył Wydział Wiedzy o Teatrze Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej w Warszawie. W latach 1986–2002 był stałym recenzentem „Polityki”, w latach 2003–2011 pisał w „Przekroju”. Był pomysłodawcą konkursu na scenariusz festiwalu teatralnego w Katowicach, a potem dyrektorem artystycznym kilku edycji Festiwalu Twórczości Reżyserskiej „Interpretacje”. Koordynator merytoryczny Ogólnopolskiego Konkursu na Wystawienie Polskiej Sztuki Współczesnej.