Elżbieta Barszczewska

Żadna z nich nie wyglądała ponadczasowo. Jedna miała w sobie coś z jałówki, druga z kocicy. Wielkie oczy, okolone jasnymi splotami włosów, spokój, wyrozumiałość, naiwność i dobroć emanowały z postaci kreowanych przez Elżbietę Barszczewską. Spojrzenie Ireny Eichlerówny nigdy nie było spokojne. Rysy jej twarzy wyrażały, co najmniej, determinację. W każdym wypadku była to twarz namiętna – erotyczna i bojowa zarazem.