Die Vernichtung (Eksterminacja)

Olga Bach
2017
10 (731)

Bohaterowie niemieckiej dramatopisarski Olgi Bach (ur. 1990) to – jak dowiadujemy się z dramatu Die Vernichtung – jej rówieśnicy. Noszą imiona Jan, Tobias i Julia – najpopularniejsze w 1990 roku wśród dzieci urodzonych w Niemczech. Nie chce się jednak wierzyć, że są nowymi everymanami. Albo inaczej – zszokowany czytelnik robi, co może, by nie wierzyć, że nimi są.

Niewiele wiemy o trojgu młodych bohaterach. Nie wiemy, kim są, nie wiemy – skąd. Sami chyba też tego nie wiedzą. Czas upływa im na narkotykowych sesjach, na kolekcjonowaniu nowych doznań i rozmowach, w których obiecują sobie „coś zmienić”. Akcję rozpoczyna sytuacja, która miała potencjał rozbicia nudy i powtarzalności. Tobias przynosi szczeniaka – prezent dla przyjaciół z okazji rocznicy ich znajomości. Zwierzę staje się zachętą do rozmowy o pozornej wolności, o tym, że wielu ludzi woli być właśnie psami, a nie wilkami, że wielu wybiera służalczą zależność zamiast swobody. Przez głupotę, a może z okrucieństwa, Julia topi szczeniaka w czasie kąpieli. Twierdzi, że widocznie był słaby, „zbyt rasowy i zwyrodniały”, by móc żyć. Nie chce widzieć własnego podobieństwa do psa – własnego „przerasowienia” i związanej z tym niezdolności do działania.

Bohaterowie dramatu zdają się nie rozumieć życia. Nie wiedzą, o co im chodzi i kto ich otacza. Odwiedzają ich kolejne postaci (w założeniu autorki grane przez jednego aktora) – to zjawy przywołane w narkotykowym widzie. Pojawia się Pies (czyżby dusza utopionego szczeniaka?), Kelner, Psycholog, Nieznajomy, Kolega i Dealer. Dyskusje z nimi to właściwie dialogi z samym sobą, co więcej nie przynoszą żadnej wiedzy o tym, co w świecie, i o tym, co we własnej psychice. Nie pozwalają się poznać, nie pozwalają niczego uporządkować.

Diagnoza stawiana przez Olgę Bach jest przygnębiająca. Pokolenie jej rówieśników pragnie autentyczności, jednak w przerażający sposób. Bohaterka dramatu, Julia, „nie chce już odgrywać ról. Chce w końcu coś zrobić” .To „coś” równie dobrze może być zabiciem zwierzęcia, zamachem terrorystycznym czy samookaleczeniem. Jan chce z kolei, żeby ludzie „otworzyli oczy” i zrozumieli, że wolność jest tylko pozorna. Wybierać można tylko z określonej puli możliwości. Patrząc na bohaterów, wydaje się jednak, że te możliwości marnowania sobie życia są i tak zbyt duże. Tobias raz po raz zapada się w katatonii i wyłącza z otoczenia. Ucieka. Ucieka od ludzi, którzy definiują się przez wykonywany zawód. Ucieka od ludzi, którzy lubią siebie i to, co robią. Ludzkie odruchy i marzenia zostają ocenzurowane, wyśmiane – marzenie o stałym związku, miłości zostaje przekute w banał jak z reklamy: włoskie słońce, sielankowy dom, a żałoba po śmierci rodziców staje się hucpą.

Wielu spostrzeżeniom Jana, Julii i Tobiasa nie można odmówić trafności, jednak są one tylko diagnozami, nie pojawiają się żadne sensowne rozwiązania. Najpewniej, gdyby je mieli, to zaczęliby żyć inaczej. Teraz spędzają razem czas, może nawet przyjaźnią się, jedynie ze strachu przed samotnością. I może jeszcze z braku wiary w wyższe wartości. Człowiek nie jest wolny, bo manipulując strachem, chaosem i wojnami, ograniczają go możni świata. To oni kręcą gospodarką i umacniają władzę. Przerażeni, szarzy ludzie powtarzają wytarte slogany (wśród nich ten o Żydach rządzących światem), czasem dorzucając do zbioru obiegowych prawd coś nowego (to przez migrantów jesteśmy „moralnie bezbronni”). W tym świecie nie ma nadziei mimo ogromnej tęsknoty za nią. Wydaje się, że autodestrukcja wybrana przez trójkę przyjaciół jest słuszną drogą.

Bohaterowie Olgi Bach – członkowie de-generacji.

Prezentowana w zeszłym roku w berneńskim Konzert Theater sztuka nominowana jest do  nagrody Mülheimer Dramatikerpreis 2017 i prezentowana była w ramach Berliner Festspiele.

 

Maria Janus

Udostępnij