jezus_piaskowski.jpg

Hubert Sulima „Jezus”, reż. Jędrzej Piaskowski, kostiumy Hanka Podraza, Nowy Teatr, Warszawa 2019. Fot. Monika Stolarska

Kostiumy z drugiej ręki

Z Hanką Podrazą rozmawia Katarzyna Waligóra
Przedstawienia
04 lut, 2022

Słyniesz z tego, że projektując kostiumy, chętnie korzystasz z second handów. Chciałabym zacząć od pytania o to, jak zazwyczaj wygląda twój proces pracy nad spektaklem teatralnym?

Najpierw dostaję propozycję zrobienia kostiumów. Praca różni się nieco w zależności od tego, czy scenariusz jest gotowy przed próbami, czy nie – obecnie w teatrze zwykle nie jest gotowy. Dużo rozmawiam z reżyserem lub reżyserką (pracuję głównie z reżyserkami) o tym, jak wyobrażam sobie kostiumy. Później chodzę do sklepów z tanią odzieżą, bo w nich świetnie mi się myśli. Inspiracji szukam też, jeżdżąc pociągami i komunikacją miejską, obserwując ludzi. Najtrudniejsze pytania, które słyszę, a na które w ogóle nie umiem odpowiadać, to o to, dlaczego kostium wygląda tak a nie inaczej, albo prośby o wskazanie konkretnych źródeł inspiracji dla danego pomysłu. Kiedy w czasie pandemii miałam przygotować mood board do pracy nad filmem, okazało się, że nie umiem tego zrobić bez tanich odzieży, które wtedy były zamknięte. To pokazuje, jak bardzo są one dla mnie ważne. Second handy to jedyny świat, który rozumiem, bo tam w jednym miejscu można znaleźć ubrania, które są ze sobą sprzeczne. Obok siebie może leżeć burka i czapka wojsk Izraela i nikomu to nie przeszkadza. W taniej odzieży nie przeglądam każdego wieszaka, bo od tego można oszaleć. Krążę po sklepie jak zwierzę i kiedy coś mnie zainteresuje, to po to sięgam. Wieszaki przeglądam tylko, kiedy jestem zła albo niespokojna, bo to potrafi przynieść ulgę. Uwielbiam natomiast słuchać ludzi w second handach. Uważam, że powinien powstać serial, którego akcja działaby się w sortowni taniej odzieży. 

wwwsolaris_4.fot_._artur_wesolowski.jpg

„Solaris. Wspomnienie z przyszłości”, reż. Klaudia Hartung-Wójciak, kostiumy Hanka Podraza, Teatr Ochoty, Warszawa 2020. Fot. Artur Wesołowski

Mam wrażenie, że second handy robią się coraz modniejsze.

Tak, a przez to coraz droższe. Kupowanie w tych sklepach czasami staje się przez to nieopłacalne, choćby dlatego, że później ubrań nie można zwrócić, podczas gdy w sieciówkach można zwracać bez ograniczeń, jeśli po przyniesieniu danej rzeczy do domu, uznamy, że jednak nam nie pasuje. Na warszawskich targach vintage kilogram odzieży kosztował sto osiemdziesiąt dziewięć złotych. To oczywiście specyficzna impreza, ale cena i tak jest bardzo wygórowana. Przez wzrost cen robienie kostiumów z ubrań kupionych w taniej odzieży staje się coraz trudniejsze. Ja ostatnio w prywatnym życiu z kombinezonów przerzuciłam się na dresy. Komplety dresowe też niestety bardzo trudno znaleźć w taniej odzieży, więc czasem kupuję nowe. Ale nie mam zbyt wielu ubrań kupionych w sklepach.

Gdzie trzymasz te wszystkie ubrania, które kupujesz w taniej odzieży?

Wynajmuję magazyn w Krakowie, ale liczba ubrań, które posiadam, powoli zaczyna mnie przytłaczać. Czasami nachodzą mnie myśli, żeby je wszystkie sprzedać albo wyrzucić. Można powiedzieć, że z ubraniami mam związek melodramatyczny. Jestem dzięki nim szczęśliwa, ale też bywam przez nie nieszczęśliwa. Kiedy wchodzę do mojego magazynu, to zachwycam się tym, co mam. Chociaż świadomość, ile jest ubrań na świecie i jak działa szybka moda, jest przytłaczająca.

11588_660x.jpg

„Kordian i cham”, reż. Joanna Bednarczyk, kostiumy Hanka Podraza, Teatr Polski w Poznaniu, 2021. Fot Monika Stolarska

Czy pracując nad spektaklem, zdarzyło ci się kupić w second handzie coś o dużej wartości?

Kiedy z Klaudią Hartung-Wójciak pracowałyśmy nad Solaris. Wspomnienie z przyszłości poszłam do taniej odzieży na Puławskiej w Warszawie i znalazłam tam pieska na baterie. Kupiłam go, bo wydał mi się fascynujący i pomyślałam, że będzie pasował do spektaklu (później rzeczywiście stał się ważnym elementem w dramaturgii przedstawienia). W domu sprawdziłam go w internecie i okazało się, że to Robot K9 i gdybym chciała sprzedać go na ebayu to zarobiłabym niezłe pieniądze. Kilka dni później byłam w taniej odzieży przy Hali Mirowskiej i znalazłam tam drugiego takiego samego robota. W przeciągu trzech dni w Warszawie znalazłam dwa totalne unikaty. 

Wyrzucasz ubrania?

Wyrzucam takie, które są już bardzo zniszczone. Chociaż niektóre zniszczone ciuchy trzymam, choćby sprane t-shirty, bo one przydają się później w pracy. Wyrzucam natomiast ubrania, z którymi mam złe wspomnienia. Na przykład takie, które dostałam od kogoś, z kim później moje relacje się zmieniły. Kiedyś zdenerwowała mnie kurtka. Zima trwała za długo, nie byłam już w stanie tego znieść i kiedy byłam blisko domu, zdjęłam kurtkę, w której często chodziłam, i wrzuciłam ją do kosza. 

Kiedyś zdenerwowała mnie kurtka. Zima trwała za długo, nie byłam już w stanie tego znieść i kiedy byłam blisko domu, zdjęłam kurtkę, w której często chodziłam, i wrzuciłam ją do kosza

Czy oprócz tego, że szukasz inspiracji w taniej odzieży, korzystasz też z teatralnych magazynów?

Generalnie z magazynów korzystam rzadko, najczęściej szukam tam tkanin. Nie mogę znieść tego, jak zaniedbane są ubrania w teatralnych magazynach: leżą na podłodze albo wiszą ściśnięte na wieszakach. Wiem, że to wynika z braku miejsca, ale i tak mi smutno, kiedy to widzę, więc staram się tam nie chodzić. 

A zdarza ci się odkupować rzeczy z teatru?

Nie. Zdarza mi się oddawać do teatru rzeczy, które są moje, nawet takie, w których lubię chodzić. Natomiast nie potrzebuję mieć na własność żadnego kostiumu teatralnego, choćby dlatego, że chciałabym, żeby mój dom miał jak najmniej wspólnego z teatrem – moim miejscem pracy. Jednym z moich największych lęków jest to, że zacznę wyglądać jak osoba pracująca w teatrze. Mam taki czarny dres z aplikacjami w panterkę i czuję, że gdybym poszła w nim do teatru, to wyglądałabym na artystkę pracującą w tym miejscu. I to mnie przeraża. Nie chcę, żeby to brzmiało obraźliwe, ja po prostu nie chcę mieć nic wspólnego z zakurzonymi kurtynami. Są oczywiście takie spektakle, przy których uważam, że zrobiłam dobrą robotę i zachwycam się swoimi kostiumami, ale wciąż nie chciałabym ich mieć. Kostiumów filmowych też bym zresztą nie chciała odkupić. One są częścią jakiejś innej, nie mojej historii. Noszą w sobie ładunek emocjonalny, do którego nie chciałabym wracać w domu. 

Przy których spektaklach zrobiłaś dobrą robotę?

Przy Puppenhaus. Kuracji i Jezusie w reżyserii Jędrzeja Piaskowskiego, przy Być jak Beata Magdy Miklasz. Lubię też kostiumy do spektakli Klaudii Hartung-Wójciak, bo ona pracuje w taki sposób, że każdy z zapraszanych przez nią realizatorów ma dużą wolność twórczą. I do Kordiana i chama, bo są prawdomówne. 

byc-jak-beata8-fot.-monika-stolarska.jpg

Żelisław Żelisławski, „Być jak Beata”, reż. Magda Miklasz, kostiumy Hanka Podraza, Teatr Współczesny, Szczecin 2019. Fot. Monika Stolarska

Czy teatr może twoim zdaniem być miejscem ekologicznym?

Nie wiem, trudno mi tak myśleć o teatrze. Do każdego spektaklu kupuje się rzeczy, często bardzo drogie, ubrania trzeba ciągle prać, więc zużywa się wodę i detergenty. Są takie spektakle, które schodzą z afisza po pięciu czy sześciu pokazach. Myślę, że to nie jest ekologiczne. Gdybym była dyrektorką teatru, wymyśliłabym akcję wietrzenia magazynów: zamówiłabym spektakle, które musiałyby powstawać wyłącznie w oparciu o istniejące zasoby. Tylko do tego jest potrzebna pracownia krawiecka, a mało który teatr w Polsce ją teraz ma. Utrzymywanie pracowni jest chyba bardzo ekologiczne, bo pozwala pracować na tym, co jest, taniej, niż gdyby trzeba było zlecić prace na zewnątrz. Nieekologiczne wydaje mi się robienie wielkich, rozbuchanych scenografii. Potem są problemy i z ich przechowywaniem, i z przewożeniem. Podoba mi się wymyślanie kompaktowych scenografii, do przewiezienia których potrzebny jest jeden samochód. Spektakle powinny dużo podróżować, a nie kisić się w jednym miejscu. 

Gdybym była dyrektorką teatru, wymyśliłabym akcję wietrzenia magazynów: zamówiłabym spektakle, które musiałyby powstawać wyłącznie w oparciu o istniejące zasoby

A ty robiąc kostiumy, myślisz o tym, na ile łatwo będzie je potem przewieźć?

Tak. Nie jestem zwolenniczką wielu zmian kostiumów w czasie spektaklu. Teraz po raz pierwszy pracowałam nad przedstawieniem, w którym będzie naprawdę dużo kostiumów. To Kordian i cham reżyserowany przez Joannę Bednarczyk, który miał premierę 10 grudnia w Teatrze Polskim w Poznaniu. Prawie wszystkie ubrania zostały kupione w taniej odzieży. 

Jakie jeszcze działania proekologiczne można podejmować albo podejmujesz ty sama?

Ekologia to jest dla mnie bardzo trudny temat. Przyznaję, że czasami, szczególnie pracując nad filmem, kupuję taką liczbę ubrań, że robi mi się słabo. Chociaż myślę, że później te ubrania są dobrze wykorzystywane. Czy poprawianie komuś humoru jest ekologiczne? Do serialu The Office kupiłam dużo ubrań: częściowo w taniej odzieży, częściowo w sklepach. Może kogoś rozśmieszą w tych smutnych czasach – czy to jest ważne? Nigdy nie jeżdżę z kierowcami teatralnymi. Korzystam z komunikacji miejskiej, dużo chodzę pieszo. Często kupuję kostiumy w sklepach Fundacji Sue Ryder. Te sklepy działają tak, że przyjmują różne rzeczy, w tym ubrania, a następnie je odsprzedają i pozyskane pieniądze przekazują na działalność pomocową. Czyli może robię to trochę dla siebie? 

Z drugiej strony mam świadomość, że odpowiedzialność za świat przerzucana jest na jednostki, a nie na wielkie korporacje, które te ubrania w tak gigantycznych ilościach produkują wyłącznie dla zysku. Czy na cały system kapitalistyczny, który wytwarza w nas potrzebę posiadania wciąż nowych rzeczy. Politycy także nie wprowadzają żadnych zmian systemowych, które mogłyby ukrócić swawole koncernów. Dlaczego więc my mamy się czuć odpowiedzialni za to, że zużywamy dużą ilość plastiku? A nie producenci czy instytucje państwowe i międzynarodowe, które na to pozwalają, nawet w obliczu tak poważnych już zagrożeń klimatycznych? Dlaczego to ja mam mieć poczucie winy z powodu tego, że kupiłam jakiś nowy sweter do spektaklu? Staram się postępować odpowiedzialnie, dokonuję wyrzeczeń. Ponoszę koszt. A czy ponosi go producent? 

1783_1568834565.jpg

Hubert Sulima, „Jezus”, reż. Jędrzej Piaskowski, kostiumy Hanka Podraza, Nowy Teatr, Warszawa 2019. Fot. Monika Stolarska

Czy budżet może mieć działanie proekologiczne?

Jeśli mam mniej pieniędzy, mniej mogę kupić, więc jest mniejsza szansa, że przyniosę z zakupów dużo niepotrzebnych rzeczy. Kiedy budżet jest ograniczony, muszę mieć zawczasu wszystko dobrze wymyślone i nie mogę popełniać błędów. W tej pracy musi być jednak przestrzeń na pomyłki, bo przecież czasami zdarza się kupić coś, co ostatecznie nie pasuje. Dysponując większym budżetem, mogę kupić ubrania wykonane w sposób bardziej zrównoważony – na miejscu przez lokalne marki, z bardziej przyjaznych środowisku materiałów. Są one odpowiednio droższe niż ubrania z sieciówek. 

O ekologii mówi się też czasem w kontekście oszczędnego zarządzania zasobami ludzkimi – ich czasem i siłami. Czy myślisz, że w teatrze możliwe jest wdrożenie takich trybów pracy?

Myślę, że ustawienie prób od dziesiątej do czternastej i od osiemnastej do dwudziestej drugiej jest bardzo nieekologiczne, bo powoduje, że ludzie muszą dwa razy dziennie przyjeżdżać do pracy. Często korzystają w tym celu z samochodów, co pogarsza sprawę. 

Co jeszcze przeszkadza ci w teatrze?

W teatrze utrzymuje się mnóstwo stereotypów kostiumowych. Na przykład krótkie futerko zawsze kontuje pracę seksualną – w filmie to już nie jest takie oczywiste. Tego rodzaju stereotypy nie dotyczą zresztą tylko przedstawień. Myślę, że pracowanie jako dramatrużka, jeśli jest się atrakcyjną dziewczyną, jest bardzo trudne, bo ciągle panuje przekonanie, że tylko jeśli nosisz okulary, czarny sweter i masz pryszcze, możesz dobrze pisać. Jeśli w teatrze kiedyś coś się zmieni, to będę miała poczucie, że świat się zmienił.

A jednak pracujesz w teatrach...

Lubię pracę w teatrze tylko dlatego, że tu mogę stworzyć świat od początku do końca. To mi sprawia przyjemność, ale oglądanie spektakli już nie. W zeszłym roku widziałam tylko trzy przedstawienia, mogłabym nie widzieć żadnego. Nie ma takiego spektaklu, dla którego stałabym przez kilka godzin w kolejce po bilet, choć nie ma też takiego ubrania. Nie mam także żadnego wymarzonego dramatu, do którego chciałabym zrobić kostiumy. No może do Wesela, bo jestem z Krakowa i fascynują mnie stroje krakowskie.

Udostępnij

Katarzyna Waligóra

Teatrolożka, doktorka, obroniła doktorat o żenującym kobiecym performansie na Uniwersytecie Jagiellońskim, współpracuje z Katedrą Teatru i Dramatu na UJ. Publikowała m.in. w „Didaskaliach”, w „Tekstach Drugich”, w „Performerze”, w „Dialogu”. Ostatnio wspólnie z Moniką Kwaśniewską wydała tom zbiorowy Teatr brzydkich uczuć (2021).

Hanka Podraza

Kostiumografka, projektantka mody, stylistka. Pracuje przy teledyskach, serialach, filmach i kampaniach społecznych. Stworzyła kostiumy do ponad czterdziestu realizacji artystycznych. Autorka kostiumów do spektakli, m. in.: Puppenhaus. Kuracja (TR Warszawa, 2017), Trzy siostry (Teatr im. Juliusza Osterwy w Lublinie, 2018), Dawid jedzie do Izraela (TR Warszawa, Muzeum POLIN, 2018), Dziki (Teatr Dramatyczny w Wałbrzychu, 2018), Jezus (Nowy Teatr, Warszawa, 2019), Być jak Beata (Teatr Współczesny w Szczecinie 2019), Solaris. Wspomnienie z przyszłości (Teatr Ochoty, 2020), Kordian i cham (Teatr Polski w Poznaniu, 2021).