Przezroczyste, trujące

Blog
11 kwi, 2018

Dokumenty mówią. Nie zawsze to, co chciało się usłyszeć.

Janusz Majcherek i Tomasz Mościcki przygotowując monografię Dejmkowskiej inscenizacji Dziadów w Teatrze Narodowym (Kryptonim „Dziady”. Fundacja Historia i Kultura, Warszawa 2017) przekopali się w IPNie przez dokumenty zgromadzone w ramach odpowiedniej, założonej przez SB „sprawy obiektowej”. Przez notatki, donosy, stenogramy podsłuchów. Czy te śliskie materiały wniosły coś do wiedzy o samym tym niebywałym wydarzeniu? Chyba nie za wiele. Coś jednak sportretowały – mimochodem, przypadkiem, na skraju pola obserwacji.

17 marca 1968 funkcjonariusz nagrał, spisał i włożył do akt rozmowę telefoniczną prowadzoną przez dwóch poznańskich aktorów, Mariana Pogasza i Henryka Machalicę. Panowie gadali o rzekomym flircie Dejmka z poznaną gdzieś dziewczyną i jego planach rozwodowych. Żoną dyrektora Narodowego była wtedy Danuta Mniewska, Żydówka. „Więc kiedy to się stało prawie oficjalne, że on się ma zamiar rozwieść (…) no to wtedy przyjechało paru panów – dwóch, czy trzech zrobili ogromne przyjęcie w Jabłonnej (…) przed tym przyjęciem jeszcze poprosili pana Dejmka i powiedzieli mu tak: «proszę pana, jeśli pan na to przyjęcie nie przyjdzie z panią Mniewską, to jakiekolwiek byłoby stanowisko pańskiego rządu w tej sprawie, pan więcej za granicę z żadnym przedstawieniem nie pojedzie»”.

Plotka jak plotka. Rozmówcy sympatyczni. Marian Pogasz, ulubieniec Poznania; nawet pomnik bohatera miejskiej legendy, Starego Marycha, ma jego rysy. Henryk Machalica, wiadomo. W tej sprawie zresztą jest tak zwanym figurantem – czyli knuł przeciw ustrojowi a esbecja za nim węszyła. Pewnie gadali lekkim tonem. Niezobowiązująco. Bez przywiązywania wagi. Może nawet uśmiechali się ironicznie.

Co nie zmienia faktu, że przepowiadali sobie, przytwierdzali i utrwalali w głowach jedną z najbardziej toksycznych klisz ksenofobicznych, tę o wszechwładnej międzynarodówce żydowskiej, która swymi mackami oplotła cały świat i rządzi wszystkim – łącznie z gościnnymi występami teatru prowadzonego przez niewiernego (małżonce) goja.

W kwietniowym numerze, który właśnie się ukazał, jest szkic Piotra Morawskiego o Naruszaniu konsensu. Mówi o rozmaitych przedsięwzięciach prowadzących do „ujawnienia przejawów antysemityzmu w sferach, które stały się przezroczyste”. Warto nauczyć się dostrzegać te przezroczyste, bez woni i smaku jady mentalne, obecne w różnych dziedzinach życia, sączące się bezwiednie, bezrefleksyjnie i wbrew woli. A najskuteczniej niestety trujące w ustach ludzi, których jest za co lubić.

JS

Udostępnij