Vice

„Vice” to nieprzyjemna gra słów, równocześnie wiceprezydent i samo zło – i tym właśnie jest Dick Cheney w filmie Adama McKaya. Naprawdę samo samo zło. Nie ma nawet inteligencji czy siły woli sztandarowych złych z House of Cards. Nie ma też filmowej urody, ani choćby wdzięku, przeciwnie, im bardziej robi karierę, tym gorzej się prezentuje. Więc jakim cudem robi tę karierę? W wersji McKaya Cheney mistrzowsko realizuje program „wystarczy być” – kręcić się po gabinetach, nie być na pierwszym planie, gdy wybucha afera, a być pod ręką, gdy idzie fala wznosząca.