dialog1.png

Niemowlęta i ich opiekunki w kijowskim Hotel Venice. Fot. Instagram @venice_biotexcom.

Co sądzę o surogacji?

Anna Krawczak
W numerach
Listopad
2022
11 (792)

Staram się na ogół nie być pytana o surogację,

a jeśli już do tego dojdzie, czepiam się wątłej nadziei, że zamkniemy tę kwestię zdawkową odpowiedzią „Tak, uważam, że surogacja powinna być w Polsce jednoznacznie uregulowana prawnie” i rozmówca/czyni nie będą dalej drążyć. Wszystko to dlatego, że należę do zakonu najbardziej irytującej z nauk społecznych, antropologii, a jest ona surową panią dla swoich praktyków. Antropologia gardzi pewnością, drwi z obiektywizmu, a szczególnie dużą porcję nieufności zachowuje dla terminów „finalna konkluzja”, „ponad wszelką wątpliwość” i „Niech wasza mowa będzie: Tak, tak; nie, nie. A co nadto jest, od Złego pochodzi.” (Mt 5,33-37). Przeciwnie, antropologia domaga się zobaczenia rozproszonych wątków w tkaninie, dotknięcia osnowy i przekonania się, jak tkanina zachowuje się u zbiegu szwów, w miejscach przetarcia, w różnych warunkach pogodowych. A na końcu antropologia i tak powie mętnie, że nawet jeśli ma pewne rozpoznania związane z tą tkaniną, to jest to zaledwie jedna tkanina pośród milionów na świecie, i każda jej nić może mieć zupełnie inną opowieść. Te opowieści są ważne. Antropologia pochodzi od Złego, antropologia pochodzi od ludzi. Antropolodzy nie powinni tworzyć prawa.

zrzut_ekranu_2022-11-4_o_09.29.17.png

Ogród w hotelu Venice, Kijów 2020, fot. Asaf Zanani

Surogacja jest w Polsce nielegalna.

Tak na ogół mówimy, aby nie otwierać poematu dygresyjnego, którego początkiem jest art. 61 ze znaczkiem 9. Kodeksu rodzinnego i opiekuńczego, a który brzmi „matką dziecka jest kobieta, która je urodziła”. To wszystko. Koniec wątpliwości. Może urodziłaś dziecko, którego początkiem był darowany embrion utworzony z nasienia i komórki jajowej zupełnie obcych ci osób. Jesteś matką tego dziecka. Mogłaś urodzić dziecko, które powstało z komórki jajowej innej kobiety przypadkiem zamienionej z twoją własną, jak zdarzyło się w 2014 roku w ośrodku leczenia niepłodności w Policach. To nie ma znaczenia, jesteś matką. A jeśli urodziłaś dziecko intencjonalnym rodzicom, z których komórek rozrodczych ten embrion powstał i przez dziewięć miesięcy rozwijał się w twojej użyczonej macicy, jak możesz teraz mówić, że nie jesteś matką tego dziecka, a zaledwie surogatką? Co wyrosło z twojego ciała i połączyło się pępowiną, jest twoje, twoje, twoje.

Surogacja zamieszkuje prawne nie-miejsce. Nie ma dla niego przestrzeni kodeksowej ani inkubatorów na oddziale noworodkowym. Nienamacalność tego nie-miejsca ustanowiliśmy prawną nieważnością umów surogacyjnych.

Zarazem to nieprawda, że surogacja jest w Polsce nielegalna. Surogacja zamieszkuje prawne nie-miejsce. Nie ma dla niego przestrzeni kodeksowej ani inkubatorów na oddziale noworodkowym. Nienamacalność tego nie-miejsca ustanowiliśmy prawną nieważnością umów surogacyjnych. Jeśli spróbujesz się na taką umowę powołać, zapewne spotkasz się z zarzutem próby handlu ludźmi i poniesiesz odpowiedzialność karną. Jeśli urodzisz dziecko i postanowisz przekazać je rodzicom intencjonalnym w procedurze legalnej adopcji, dowiesz się, że w Polsce adopcja ze wskazaniem jest ograniczona prawnie jedynie do krewnych. Dlaczego więc chcesz oddać swoje dziecko obcym ludziom? Jesteś matką.

Desperaci próbują szukać luk w prawie. Znajdują surogatkę, finalizują procedury medyczne, rodzi się dziecko. W sądzie snuta jest chwilę później opowieść: „Wysoki sądzie, mój mąż miał romans. Ta kobieta zaszła w ciążę, ale nie chce i nie może wychować dziecka. Mój mąż to szlachetna osoba, uznał dziecko i potwierdził ojcostwo. Ja także jestem szlachetną osobą, wybaczyłam mężowi i jestem gotowa wychować podrzutka kochanki. Oto mój wniosek o przysposobienie”.

W ten sposób podróżujemy w czasie do dwudziestolecia międzywojennego, w epokę flam, bonżurek i bękartów. Nieślubnych dzieci, panien z dzieckiem, owoców grzesznych romansów w sanatoriach i uzdrowiskach, strzelistych aktów wybaczenia mężowskich zdrad. Kłamiemy, bo nie wolno powiedzieć prawdy: „Wysoki sądzie, jestem po chorobie onkologicznej, straciłam macicę. Mam zachowaną czynność jajnikową, ale nigdy nie zajdę w ciążę, bo nie mam narządu, w którym mogłabym ją donosić. Użyczenie macicy przez surogatkę jest dla mnie jedyną szansą, aby móc poznać dziecko poczęte z moich komórek jajowych. Aby to dziecko mogło kiedykolwiek zaistnieć”.

W Polsce w przypadku surogacji nie wolno mówić prawdy. W Polsce czasem się kłamie i nawiguje między przepisami. W Polsce wolno i trzeba cierpieć. Jednak tuż za granicą Polski znajduje się dogodnie usytuowany surogacyjny raj. Dzięki Ukrainie można cierpieć mniej lub wcale.

W lutym 2022 roku zaczynają dzwonić telefony.

Nie jest ich wiele, pamięć o mojej działalności jako aktywistki pacjenckiej szczęśliwie przyschła, ale mimo to numer telefonu można jeszcze znaleźć w internecie. Niektórzy znajdują i dzwonią.

Chwileczkę, proszę mówić wolniej, nie rozumiem. Surogatka jest już w Polsce i szuka pani dobrego szpitala? Proszę pani, w Polsce nie ma «dobrych» szpitali. Nie, to po prostu znaczy, że nie ma znaczenia, w którym szpitalu ta pani urodzi, w każdym przypadku w akt urodzenia dziecka zostanie wpisana jako matka. No takie jest prawo, tak. Ja rozumiem, że ta surogatka uciekła z Charkowa, to bardzo dobrze, że się państwo nią zaopiekowaliście, ale jak mówię: jeśli dziecko urodzi się w Polsce, to w akcie urodzenia znajdzie się ona jako matka, bo jest zgodnie z polskim prawem matką dziecka. Proszę pani, ja wiem, że agencja surogacyjna mogła mówić inaczej, ale to było w Ukrainie. Teraz jest Polska.

Być może w życiu wiecznym istnieje tylko jeden raj, ale w świecie surogacyjnym jest ich więcej. Na przykład Wielka Brytania i Belgia. W obu krajach surogacja jest uregulowana prawnie i legalna. Dlaczego moja zapłakana rozmówczyni nie pojechała wraz z mężem do Wielkiej Brytanii, aby tam sfinalizować umowę surogacyjną? Nie pytam o to, ponieważ znam odpowiedź: bo to trudne. W obu tych krajach surogacja odbywa się w trybie altruistycznym, surogatka ma opłacaną opiekę medyczną i pokrywane są jej wydatki związane z ciążą, ale nie jest usługodawczynią – jest autonomiczną osobą, która sama decyduje, czy i komu zechce użyczyć swojej macicy. Jest to surogacja restrykcyjna. Trzeba przejść kwalifikację, testy, rozmowę z psychologiem. Trzeba tam zamieszkać. Trzeba stanąć w kolejce. I trzeba się upokorzyć, uzbroić w cierpliwość. Trzeba cierpieć.

Ale w wielu stanach w Stanach Zjednoczonych surogacja jest legalna oraz komercyjna. Można kupić taką usługę. Będzie legalnie, sprawnie i bezpiecznie. Dlaczego więc nie USA? Bo w Stanach Zjednoczonych jest drogo. Pieniądze są cierpieniem, kiedy ich nie mamy i kiedy tylko one oddzielają nas od dziecka.

Rosja, Gruzja, Armenia i przede wszystkim Ukraina. W tych krajach kupujemy usługę, którą nie chcemy plamić swojego narodowego sumienia i walać niepokalanego prawa. W Ukrainie jest tanio. W Ukrainie robi się surogację.

Hotel Venice pokazał, że jest tylko plan A, a kiedy plan A nie wypala, nastaje chaos. Tak więc dzieci leżały w inkubatorach z pleksi, mając do opieki dwie pielęgniarki na piętnaścioro noworodków, zawieszone w niebycie, jeszcze nie pod opieką docelowych rodziców, a już nie w brzuchach surogatek. Czekające na święte nigdy i zaburzające swoją podstawową potrzebę bliskości, dotyku i zaspokajania potrzeb. 

Kiedy wybuchła pandemia, w kijowskim hotelu Venice stłoczono sześćdziesiąt noworodków. Potem osiemdziesiąt. Ich intencjonalni rodzice z Chin, Niemiec, z Hiszpanii nie mogli wjechać do Ukrainy z powodu obostrzeń. To nie był scenariusz, o którym przyszłym rodzicom opowiadały eleganckie broszury BioTexCom zapewniające, że Ukraina to surogacyjny raj. Dostarczamy szczęście opakowane w kocyk Minky, nasze surogatki to wspaniałe osoby, sprawdzamy starannie ich stan zdrowia i motywację, wszystkie dzieci otoczone są troskliwą opieką, dopóki ich rodzic lub rodzice nie przyjadą wziąć w ramiona maleństw. Wszystko pod kontrolą. Hotel Venice pokazał, że jest tylko plan A, a kiedy plan A nie wypala, nastaje chaos. Tak więc dzieci leżały w inkubatorach z pleksi, mając do opieki dwie pielęgniarki na piętnaścioro noworodków, zawieszone w niebycie, jeszcze nie pod opieką docelowych rodziców, a już nie w brzuchach surogatek. Czekające na święte nigdy i zaburzające swoją podstawową potrzebę bliskości, dotyku i zaspokajania potrzeb. John Bowlby, ojciec teorii więzi, sądził, że takie rzeczy wydarzają się tylko w bardzo złych miejscach. Hotel Venice nie mógł być takim miejscem, ma przecież cztery gwiazdki.

venice.png

Fot. Facebook Venice Hotel

Gdy moja rozmówczyni pojechała z mężem do Ukrainy, aby sfinalizować w Charkowie kontrakt surogacyjny i przejść in vitro z embriotransferem do macicy surogatki, zdjęcia z hotelu Venice obiegły już świat. Mimo to, choć zobaczyła, jak wyglądają procedury w Ukrainie w chwili pandemicznego kryzysu, uznała, że Ukraina jest nadal dobrą opcją, a ryzyko jest akceptowalne – tanio, nie zawracają głowy papierami i procedurami, płacisz i masz.

A potem wybuchła wojna.

„Mój kraj mnie dyma, więc ja dymam mój kraj.” Te słowa wypowiedziała jedna z rozmówczyń doktor Poliny Vlasenko, brytyjsko-ukraińskiej antropolożki zajmującej się badaniem ukraińskiego rynku medycyny wspomaganej reprodukcji. Była samotną matką dwójki dzieci, z czego jednego z niepełnosprawnością. Nie mogła wyegzekwować alimentów, zasiłki dla jej niepełnosprawnego syna wydzielane przez ukraiński system wsparcia były kpiną. Zdecydowała się zostać dawczynią komórek jajowych i w ten sposób utrzymywać swoje dzieci na ekonomicznej powierzchni. W ankiecie kwalifikacyjnej wręczonej jej przez ośrodek leczenia niepłodności z premedytacją zaznaczyła „występujące w rodzinie choroby wrodzone – nie dotyczy”. Mój kraj mnie dyma, więc ja dymam mój kraj.

Najgorzej wspominam proces ado­p­­­cyjny – mówi jedna ze znajomych w moim innym życiu aktywistycznym związanym z prawami dziecka – gdzie najpierw robiono wszystko, aby nas zniechęcić do pomysłu adopcji i lustrowano nam dom oraz życiorysy, a potem, kiedy już przyjęto na kurs adopcyjny, przedstawiano te dzieci w tragiczny sposób. FASD1, trauma wczesnodziecięca, zespół zaburzeń więzi, obciążenia genetyczne, wszystko. Te baby z ośrodka znają się na wielu rzeczach, ale na pewno nie na dawaniu dzieciom szansy na miłość.

Moja znajoma jest matką adopcyjną ośmioletniej Nastki. Nastka ma pełnoobjawowy FASD i rodziców, którzy wyciągnęli ją z domu pomocy społecznej, do którego trafiła jako dziecko niezakwalifikowane do adopcji. Nastkę uznano za dziecko niemożliwe do pokochania. Nastka ma niepełnosprawność, trudne momenty w codzienności i rude włosy. Nastka chodzi do drugiej klasy w rejonowej podstawówce. Jej matka wiesza na lodówce laurkę z sercem, w które krzywo wpisano słowa „koham cje mamo”. Matka Nastki uważa ją za ósmy cud świata.

– Mówicie o samych trudnych rzeczach – skarżą się mili ludzie z grupy, którą właśnie szkolę. – Dajcie nam jakieś pozytywne historie, dajcie nam nadzieję.

Poza antropologią i życiem aktywistycznym zajmuję się również szkoleniami dla rodziców zastępczych i adopcyjnych. Wraz z koleżanką współtrenerką opowiadamy miłym ludziom, którzy za chwilę przyjmą do swoich domów dzieci z trudnych miejsc, o tym, że dzieci wykorzystane seksualnie pachną strachem. Wieczorami ich skóra wydziela wraz z potem zapach przerażenia. Serie małych, bladych oparzelin umieszczonych na kończynach to z reguły ślady przypalania papierosami. Gruzłowate zgrubienia na dziecięcych żebrach warto skonsultować z lekarzem i wykonać badanie RTG, bo są charakterystycznymi śladami przemocy fizycznej. Złamania przynasadowe, złamania kości żeber, złamania ukośne, zespół dziecka maltretowanego. Poproszono nas jednak, aby teraz mówić o nadziei i pozytywnych historiach. To nie jest trudne, bo przecież każde dziecko jest nadzieją. Trauma definiuje naszą przeszłość, ale nie przyszłość. Opowiadamy zatem o nadziei, o uzdrawiających rodzinach zastępczych i o tym, że w życiu nie istnieje nic bardziej gratyfikującego niż towarzyszenie dziecku w podróży do odzyskanego dzieciństwa.

Mili ludzie się odprężają. Chcą słuchać o nadziei, satysfakcji i miłości. Wieczorem dostajemy wiadomość od jednego z naszych kursantów, którego szkoliłyśmy pół roku wcześniej. Właśnie odwiózł kilkuletniego chłopca, którego przyjął do swojej rodziny z powrotem do domu dziecka. Spędzili razem zaledwie tydzień, ale dziecko okazało się zbyt głośne. „Powiem wam – nasz kursant pisze w wiadomości – że ten tydzień to była najlepsza praktyka. Teraz wiem, że wolę życie bez dzieci i nie wstydzę się tego.”

Nie wiem, co myśli o tym ten mały chłopiec i czy zgodził się na to, aby użyć go do falsyfikacji tezy o uszczęśliwiającym wpływie dzieci na życie dorosłych.

dialog2.png

Wnętrze Hotel Venice. Fot. Instagram @venice_biotexcom.

Cierpienie to nieprzyjemny stan, nie ma co ukrywać. Nikt nie chce cierpieć. Na cierpienie jest wiele środków: od farmaceutyków po serdecznie profesjonalnych pracowników BioTexCom, którzy obiecują, że proces stawania się rodzicem przebiegnie bezboleśnie. Rodzicielstwo przecież nie powinno boleć, ból to zły objaw. Jako dorośli potrafimy to cierpienie ukoić i wczuć się w położenie ludzi pragnących zostać rodzicami za każdą cenę. Część z nas bierze za to spore pieniądze, ale to są dobre pieniądze, służą dobremu celowi, służą miłości. Dlatego warto dawać nadzieję i wręczać obietnice pozytywnych historii opakowanych w szeleszczący papier. Możliwe jednak, że im więcej tego cierpienia usuniemy z życia dorosłych, tym więcej zostanie go później dla dzieci.

Co sądzę o surogacji? Że powinna być w Polsce jednoznacznie uregulowana prawnie.

  • 1. FASD – Fetal Alcohol Spectrum Disorder, spektrum płodowych zaburzeń alkoholowych. Niegenetyczny, nieuleczalny zespół chorobowy, który może wystąpić u dzieci matek pijących alkohol w trakcie ciąży.

Udostępnij

Anna Krawczak

jest badaczką i członkinią Interdyscyplinarnego Zespołu Badań nad Dzieciństwem UW, w 2022 obroniła doktorat Wytwarzanie pokrewieństwa. Antropologiczna analiza dyskursów wokół dawstwa heterologicznego w Polsce. Wydała między innymi In vitro. Bez strachu, bez ideologii (2015).