zrzut_ekranu_2025-03-24_094001.png

Michał Buszewicz "Dom niespokojnej starości", Teatr Współczesny w Szczecinie, 2025, reż. Michał Buszewicz, fot. Piotr Nykowski.

To będzie to życie

Magdalena Rewerenda
Przedstawienia
24 Mar, 2025
Marzec
2025

„Duży dom” – mówi Helena grana przez Beatę Zygarlicką w pierwszych słowach spektaklu Dom niespokojnej starości na podstawie tekstu i w reżyserii Michała Buszewicza. Dzieci się wyprowadzają. Mąż umiera. Helena zostaje sama w wielkim, pustym domu, który wraz z odchodzeniem kolejnych osób stopniowo zmienia swoją tożsamość. Kobieta nie rozpacza, nie gnuśnieje, nie wywiera emocjonalnej presji na dzieciach – zakłada maskę Batmana, staje się superbohaterką i podejmuje inicjatywę ponownego zaludnienia swojego domu, proponując grupie przyjaciół stworzenie seniorskiej komuny. Zamieszkują w niej Maryla (Anna Januszewska), Tomek (Paweł Adamski), Rupert (Robert Gondak), Wanda (Grażyna Madej), Julek (Jacek Piątkowski) i Felicja (Ewa Sobiech), a Helena z ulgą stwierdza: „Dzisiaj ostatni raz mieszkałam sama”. Nieco odrealniona scenografia (Michał Dobrucki), w umowny sposób imitująca dom zbudowany ze zwiewnych tkanin i góry materacy, staje się przestrzenią eksperymentu myślowego na temat możliwych scenariuszy starzenia się i odchodzenia.

Wykorzystując konwencję teatru w teatrze, Buszewicz, w spektaklu otwierającym jego dyrekcję na szczecińskiej scenie, podwójnie testuje w laboratoryjnych warunkach artystycznej fikcji hipotetyczny wariant przyszłości. Szczecińscy aktorzy i aktorki wcielają się w seniorów, którzy chcą spędzić razem ostatnie lata życia. Postanawiają wystawić spektakl przygotowujący ich na wszystko, co we wspólnym mieszkaniu może pójść nie tak: kłótnie, choroby i śmierci – odegrane w ich amatorskim przedstawieniu pełnym naiwności i przesady – mają oswoić ich przed tym, co wydaje się nieuniknione w życiu. Przedstawienie w przedstawieniu – karykaturalne i infantylne – jest krzywym zwierciadłem pokazującym najgorszą możliwą wersję wspólnego życia grupy przyjaciół. W kontrze do niego, przedstawienie Buszewicza niuansuje hipotetyczne warianty, pokazuje pełną skalę emocji odchodzących stopniowo postaci: radość, smutek, frustrację, żałobę. Buszewicz z wyczuciem buduje sceniczne sytuacje dla swoich bohaterów i bohaterek. Ich czas organizowany jest przez zabawę, aktywności fizyczne, gotowanie dla innych, seks, ale również odchodzenie, bo – jak podkreśla Helena – wspólne życie to nie utopia.

Wywołujące dobre samopoczucie, otulające i wzruszające, słodko-gorzkie spektakle stają się znakiem rozpoznawczym Michała Buszewicza. Reżyser z delikatnością i rozmysłem podejmuje często tabuizowane tematy – starości w najnowszym szczecińskim przedstawieniu, dojrzewania i seksualności w Edukacji seksualnej (Teatr Współczesny w Szczecinie, 2022) czy toksycznych wzorców męskości w przedstawieniu Chłopaki płaczą (Teatr Dramatyczny w Warszawie, 2023) – znajdując dla nich atrakcyjną formę teatralną. Praktykowane przez Buszewicza od dawna konsultacje z grupami ekspertek i ekspertów dnia codziennego, takie jak spotkania ze szczecińskimi seniorami podczas pracy nad Domem niespokojnej starości, mają zabezpieczać powstające przedstawienia przed błędnymi czy szkodliwymi założeniami, zapewniać autentyczność historii, a także włączyć do spektaklu te osoby, których najbardziej dotyczą poruszane w nim kwestie. Strategia współpracy z grupami eksperckimi nie zawsze oznacza tworzenie teatru partycypacyjnego – w przypadku Domu niespokojnej starości szczecińskie aktorki i aktorzy wcielają się w fikcyjne postaci, a ekspertki i ekspertki pojawiają się w nagraniach wyświetlanych na ekranie umieszczonym z boku sceny, przyjmując role narratorek i narratorów – komentują działania bohaterek i bohaterów czy próbują wyjaśniać kierujące nimi motywacje. Co jednak znaczące, są wyraźnie zdystansowani wobec wydarzeń pokazywanych na scenie.

Nie jestem pewna, czy podjęty w spektaklu temat i umieszczenie w nim autentycznych wypowiedzi seniorek i seniorów wystarczają, by przedstawienie faktycznie zaangażowało emocjonalnie starszą część publiczności. Dom niespokojnej starości to spektakl ważny, mądry, zrealizowany konsekwentnie i z dużą wrażliwością, sprawnie operujący teatralnymi skrótami i metaforami. A do tego jego pierwszoplanowa obsada złożona jest ze starszych aktorów i aktorek, którzy w teatrze rzadko funkcjonują w centrym wydarzeń. Oglądając przedstawienie, jakby wbrew tytułowi, miałam jednak nieodparte wrażenie, że jego grupy docelowej wcale nie stanowią osoby starsze. Odbieram je raczej jako pokoleniowy manifest na przyszłość kierowany do rówieśników i rówieśniczek reżysera, którzy i które z łatwością odnajdują się w zawartych w nim postulatach. Zachodzące obecnie na świecie na zmiany – klimatyczne, polityczne, ekonomiczne, społeczne – inspirują obecnych trzydziesto- i czterdziestolatków do pogłębionego namysłu nad przyszłością, redefinicją związków czy rodziny, a także zdrowiem, bezpieczeństwem i odchodzeniem na własnych zasadach. Skostniałe normy obyczajowe i rozwiązania prawne w Polsce (takie jak chociażby wciąż niezalegalizowane rejestrowane związki partnerskie) sprawiają, że starszym osobom dziś trudno myśleć o niekonwencjonalnych modelach życia w jego ostatnich latach. Mogą być one życzeniową wizją dla następnych pokoleń. Parafrazując wypowiedź jednej z postaci spektaklu – pokazany na scenie świat, to jest to życie, na które być może kiedyś będzie czas, jeśli na nie zasłużymy.

Buszewicz daje wyraźne sygnały, że bohaterki i bohaterowie jego przedstawienia to rówieśniczki i rówieśnicy osób, które zestarzeją się w przyszłości. W programie spektaklu snuje fantazję na temat roku 2100 i kariery, jaką wówczas zrobi „silver cohousing”, czyli – nawet w przedstawieniu wciąż jeszcze traktowana jako ekstrawagancki pomysł – praktyka mieszkalnictwa o charakterze wspólnotowym dla „osób w dojrzałej i późnej dorosłości”, dawniej nazywanych seniorami i seniorkami. Bohaterki i bohaterowie przedstawienia posługują się inkluzywnym językiem i dbają o konsensualne relacje w sposób wypracowywany obecnie przez młodsze pokolenia – chociażby to sportretowane w zrealizowanej wcześniej w Szczecinie przez Buszewicza w Edukacji seksualnej. Gdy rozsiadają się wygodnie na kanapie, przypominają postaci z serialu Przyjaciele. W finale spektaklu w towarzystwie chóru (szczecińskiego Chóru Collegium Maiorum ZUT) odśpiewują piosenkę Britney Spears Baby One More Time, opisywaną przez nich jako znany wszystkim hymn ich młodości na temat tęsknoty i samotności. Znamienne, że w trakcie pokazu, w którym uczestniczyłam, na to, co dzieje się na scenie, częściej żywo reagowała – rozbawieniem, wzruszeniem,  zrozumieniem – młodsza część publiczności, choć wydawać by się mogło, że przedstawiona rzeczywistość jeszcze jej nie dotyczy.

To zaskakujące odłączenie od spektaklu jego rzekomych adresatów nie jest poważnym zarzutem – przedstawienie pozostaje ważną i świeżą propozycją repertuarową, bo, jak udowadniają postaci Buszewicza, kategorie takie jak młodość i starość są płynne, a problemy osób starzejących się (samotność, trudna sytuacja ekonomiczna, strach przed chorobą i śmiercią) dotyczą wszystkich i nieprędko się zdezaktualizują, a wręcz, w obliczu niestabilnej sytuacji na świecie, mogą się pogłębiać. To po prostu inny rodzaj społecznego zaangażowania – zaangażowanie w przyszłość.  

Udostępnij

Magdalena Rewerenda

Teatrolożka, recenzentka, badaczka i adiunktka w Katedrze Teatru i Sztuki Mediów na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. Ostatnio wydała Performatywne archiwum teatru. Konsekwencje „Nie-Boskiej komedii. Szczątków” Olivera Frljicia (Toruń 2020).