zrzut_ekranu_2022-05-21_o_15.55.52.png
Kota z Ukrainy żałował cały świat
Najpierw Warszawa, 1939 rok. Ogród zoologiczny Jana i Antoniny Żabińskich. Bombardowanie. „Cudownym zrządzeniem losu wiele zwierząt przeżyło w samym zoo, a część przewędrowała mostem na Stare Miasto, kiedy stolica płonęła. […] zjawiskowy korowód jak z kart Biblii. Foki i bobry taplały się nad brzegiem rzeki, wielbłądy i lamy wędrowały alejami, ślizgając się po bruku, strusie i antylopy truchtały ramię w ramię z lisami i wilkami, mrówkojady sunęły […] Zanurzone w swoich basenach hipopotamy, wydry i bobry przetrwały. Jakoś udało się uniknąć śmierci także niedźwiedziom, żubrom, koniom Przewalskiego, wielbłądom, zebrom, rysiom, pawiom, części innych ptaków i małp oraz gadom” 1.
Kiedy na początku drugiej wojny światowej na Bałkanach, która tam naprawdę zaczęła się w 1941 roku, było bombardowanie Belgradu, wiele pocisków także trafiło w ogród zoologiczny. Tak jak domy się walą, tak walą się schronienia zwierząt. Ale zwierzęta mają instynkt. Uciekają. No i proszę, szympansy zaczęły kraść! Może mądrzejsze? Zgłodniały i zabrały wszystkie owoce z pobliskiego, jakbyśmy teraz powiedzieli, supermarketu. Ale aligator jednak został w swoim stawie żywy. Były też przerażone ptaki, ale tygrysy ich nie zżarły. Ciekawe. A może kamera wolała tego nie pokazywać? Jednak Opiekun, widać to na filmie, wciąż rzuca im wszystkim karmę. Jeszcze jest niedźwiedź i ranna małpka. Chyba płacze, po swojemu.
Ciekawe, wszystkie zwierzęta były bardzo niespokojne na godzinę przed atakiem, który nastąpił o 6.30. Fachowcy twierdzą, że wyczuły wibracje.
Pamiętam z powojnia na Bałkanach, bezdomne, raczej porzucone psy na ulicach Belgradu, watahy biednych, głodnych, zostawionych na zatratę, których się po prostu bałam, gdy wracałam do hotelu po spektaklu teatralnym w centrum miasta, na pozór normalnie funkcjonującego. Naprawdę watahy. I wierzcie mi, były wśród nich psy jak najbardziej rasowe. Przerażone. Oszalałe.
Ogród w Kijowie. Założony w 1908 roku. Jak podają źródła, zwierzęta zostały podczas okupacji hitlerowskiej wywiezione do Niemiec, a ogród zoologiczny uległ zniszczeniu. Potem znów go otwarto, w 1944 roku.
I kolejna odsłona tej samej zmory: zwierzęta z Białorusi. Z Ukrainy. Chciałabym przyjąć pod swój dach tego słynnego już tygrysa – ale jak? Nie, nie boję się, że mnie zje, my też w końcu kogoś zjadamy, nie oszukujmy się, tylko jak mu pomóc? I słynny też kot Feniks. Ale on już ma opiekunów. Na pewno by mnie nie zjadł, a ja uczulona na sierść kota. Tyle pułapek w drodze, by pomóc…
Podobno część zwierząt z Kijowa przetransportowano do Poznania. Chwała miastu za to. Ale w Charkowie jednak zginęły też zwierzęta. Mniejsi bracia. I obraz kobiet uciekających spod bomb, niosących w ramionach psy, koty, chomiki… Dzieci też. Ratowały.
No, to idźmy dalej w ten koszmar. I dodajmy Emira Kusturicę. Mogę jego filmy oglądać bez przerwy, są wspaniałe. A on sam beznadziejny z tą swoją przyjaźnią okazywaną Putinowi. Film Underground, o nim opowiadałam na początku – doskonały. Jako metafora i diagnoza. Podstawą scenariusza, przypomnijmy, była powieść, pod tym samym tytułem, Dušana Kovačevicia, którego sztuki drukowaliśmy w „Dialogu”. Tylko czy reżyser pamięta, co nakręcił, a my dobrze czytamy dziś, co nam wtedy powiedział?
Ederlezi to nie utwór Kusturicy, i nie Gorana Bregovicia, to cygańska pieśń. Podobno ich hymn. Piękny. „Każdy Cygan, tato, owcę bije, a ja biedna siedzę sama, cygański nasz dzień…”. Niech rozbrzmiewa. Jest piękna. I straszna. A jednak ma mnóstwo tlenu w płucach.
- 1. Zob. Diane Ackerman Azyl. Opowieść o Żydach ukrywanych w warszawskim zoo, przełożyła Olga Zienkiewicz, Świat Książki, Warszawa 2009.