Teatr Polski w Podziemiu

Testowanie możliwości teatru jako praktyki społecznej było jedną z najkonsekwentniej realizowanych ambicji programowych dyrekcji Krzysztofa Mieszkowskiego w Teatrze Polskim. Może najdalej w tych zamierzeniach doszli Monika Strzępka i Paweł Demirski. Przy okazji premiery Tęczowej trybuny 2012 słynny duet podjął próbę budowy rzeczywistego ruchu społecznego na rzecz wydzielenia na stadionach EURO 2012 specjalnych sektorów dla gejowskich kibiców reprezentacji Polski. Niestety, projekt, którego wirtualny byt w internecie sprokurowali pracownicy teatru, spalił na panewce.

To był pani trzynasty sezon w Teatrze Polskim. Czy pamięta pani swoje pierwsze spotkanie z zespołem?

Udział w proteście aktorów Teatru Polskiego nie jest pierwszym buntowniczym epizodem w pana życiu?

Rozmawiamy w momencie, w którym trudno jest przewidzieć przyszłość teatru, choć doszło już do przesilenia. Urząd Marszałkowski Województwa Dolnośląskiego wszczął procedurę odwołania Cezarego Morawskiego z funkcji dyrektora. Jaki jest obecnie pana status – czy wciąż jest pan pracownikiem teatru?

Przedstawiono mi już wypowiedzenie umowy o pracę.

Jaki był powód zwolnienia?

Po raz pierwszy zagrał pan na deskach sceny przy ulicy Zapolskiej w 1984 roku. Przeżył pan w tym teatrze niejedną dyrekcję i co najmniej kilka ostrych zakrętów, które mocno zmieniały jego kształt artystyczny. Czym dekada Krzysztofa Mieszkowskiego wyróżniała się na tle tego, co było wcześniej? Co ją różniło od równie wysoko cenionej epoki Jacka Wekslera?

Można nazwać panią aktorką Teatru Polskiego w Podziemiu?

Tak, jak najbardziej.

A jak wyglądają pani relacje z „naziemnym” Teatrem Polskim?

Kiedy zaczęła się pani fascynacja Teatrem Polskim?

W początkach dyrekcji Krzysztofa Mieszkowskiego. Najsilniej z tego okresu zapamiętałam Dziady. Ekshumację Moniki Strzępki i Pawła Demirskiego.

Spektakl, który został wówczas okrzyknięty skandalem?

„Włóż rajstopy” – wielokrotnie wykrzykuje na scenie Ewa Skibińska. Aktorka wcielająca się w rolę Ireny, pięknej i bardzo kobiecej śpiewaczki operowej, kieruje ten rozkaz do córki, która jak na złość woli jeansy i tenisówki. W końcu dziewczyna do zmiany ubrania zostaje zmuszona siłą. Okiełznanie Kasi, bo jak inaczej może mieć na imię ta nastolatka, jest jednym z aktów przemocy dokonywanych na kobietach we wrocławskim Poskromieniu Moniki Pęcikiewicz. Znakami ich wykluczenia są wspomniane rajstopy, niewygodne buty i mąż kretyn. Co z tego wynika? Nie bardzo wiadomo.

Katarzyna Kalwat musi mieć słabość do eksperymentalnych tekstów kultury. Bo jak inaczej tłumaczyć wystawienie na wrocławskiej scenie Teatru Polskiego w Podziemiu karkołomnego tekstu Finnegans Wake Jamesa Joyce’a? Prostej historii napisanej na podstawie ulicznej ballady, opowieści o oberżyście i jego rodzinie, powtarzanej przez Joyce’a wiele razy, na różne sposoby. Jako książka dzieło Joyce’a stało się językowym uniwersum, przebieżką po świecie sensów, które dla tłumacza stanowią okazję do pełnej realizacji swojego zawodu.