Teatr im. Modrzejewskiej w Legnicy

Śni się panu teatr?

Przypuszczam, że czasem tak. W końcu to, czym żyjemy, często pojawia się w snach. Ale nie miewam takich koszmarów, jakie zdarzają się niekiedy aktorom, że stoję na scenie i zapominam tekstu. W życiu doświadczam takich sytuacji, ale w snach jakoś nie.

Czuje się pan bezpiecznie na scenie?

Jest pan bodaj pierwszym aktorem legnickim, który osiągnął międzynarodowy sukces filmowy, i to w debiutanckiej roli. Czy rozgłos, jaki zdobył w świecie Twój Vincent, zmienił pana pozycję w zespole?

Pisząc recenzję z Wyzwolenia Swinarskiego, Marta Fik zwróciła uwagę na ciekawy paradoks. Ostatni dramat Wyspiańskiego jest utworem tak wieloznacznym i niejasnym, że mało kto go rozumie, a mimo to chętnych do zmierzenia się z nim nie brakuje. Ryzyko porażki nie odstraszało śmiałków, utrudnienia interpretacyjne nauczono się zresztą zręcznie wymijać, przykrawając dzieło do aktualnych potrzeb.

Wbrew tytułowi spektaklu Klasyczna koprodukcja Teatru Modrzejewskiej z Legnicy i Teatru Dramatycznego z Batumi wcale klasyczna nie jest.

Teatr jest cudem – jeśli ktoś ma co do tego wątpliwości, niech jedzie do Legnicy, gdzie w Teatrze Modrzejewskiej od 28 lutego można oglądać Fanny i Aleksandra Ingmara Bergmana w reżyserii Łukasza Kosa, spektakl na dwudziestu pięciu aktorów, w tym trójkę dzieci i dwa psy.

To taki teatr, o którym sądziłam, że jest już niemożliwy – w kostiumie, solidnie mieszczański, z akcją osadzoną na początku ubiegłego wieku, a jednocześnie bardzo filmowy i niosący ze sobą potencjał głębi refleksji, magii, tajemnicy i wzruszeń.

Legnicka fontanna kosztowała szesnaście milionów. Nie sama fontanna. Zainstalowano także system krat mających zabezpieczać fontannę przed kradzieżą lub dewastacją. Niemałe wydatki poniesiono również w związku z aranżacją otoczenia: posadzono między innymi jakiś tysiąc małych cisów, z których duża część szybko padła, bo już dwa dni po inauguracji wodotrysku całą okolicę pokryło błoto, muł i głębokie kałuże.

  •