Kiedy zaczynają Czerwony sztandar, a chwilę później Warszawiankę 1905, to chce się dołączyć i śpiewać razem z nimi. Scena, w której Kum Kaplica zbiera swoją żydowsko-socjalistyczną ekipę przed demonstracją, na której ma dojść do konfrontacji z ONRem, należy do najbardziej budujących. Nie tylko w tym spektaklu. Nastroje są raczej minorowe, pozytywnych narracji – zwłaszcza dotyczących bieżącej polityki – w zasadzie nie ma. Tymczasem na scenie warszawskiego Teatru Polskiego odgrywa się fantazję – że można. Można się strzelać z faszystami, a nawet wygrywać.