Pierwsze co widać po przekroczeniu przyodzianego w anielskie włosy progu sali to mocne złote światło świecące prosto w oczy. Dezorientacja szybko jednak zmienia się w zachwyt: złote i białe smugi, które rozświetlają pogrążoną w ciemnościach salę nie są agresywne, z pewnością zaś nieziemsko hipnotyczne. Odpowiedzialny za ich obsługę Rafał Domagała, chodząc od jednego reflektora do drugiego, wydaje swoimi obcasami ciężki dźwięk wypełniający całą salę – tak głośny, jak gdyby ogłaszał kolejne części tego poematu.