Kapturek 62

Blog
28 Maj, 2019

Gdy Grzegorz Niziołek w szkicu o przedstawieniach Konrada Swinarskiego, w których pojawiają się homoseksualni bohaterowie (majowy „Dialog”, od paru dni w Empikach), przypomina o generalnej tabuizacji tego tematu w kulturze tamtych czasów – „Istniał przyjęty, zrozumiały kod kulturowy, wizualny i językowy, który sugerował […] obecność wątków homoseksualnych. Ale zarówno praktyki artystyczne, jak i interpretacyjne pozwalały nie pisać o tym wprost. Odwoływały się do eufemizmów, peryfraz, aluzji lub po prostu znacząco je pomijały” – próbuję sobie przypomnieć, kiedy sam dowiedziałem się o istnieniu tej sfery życia erotycznego. I wychodzi mi, że owej wiedzy dostarczyła mi… peerelowska telewizja z czasów najpruderyjniejszego z pruderyjnych towarzysza Gomułki. A ściślej mówiąc Kabaret Starszych Panów. W jego odsłonie zatytułowanej Niespodziewany koniec lata Wiesław Gołas śpiewał piosenkę Kapturek 62. Nie widziałem premiery, musiałem słyszeć utwór bądź w powtórkach, bądź w swoistych rewiach przebojów, które Jeremi Przybora zestawiał był między kolejnymi wieczorami Kabaretu. Aliści lekko ode mnie starszy Jan Gondowicz wspomina, że już wtedy, w roku 1962, będąc w wieku niewinnym, wyśpiewywał wśród innych piosenek Starszych Panów także i tę, nie do końca wiedząc, o czym traktuje.

Gołas grał Ślusarza erudytę, doskonale zorientowanego we współczesnej sztuce. „Zaczęło się od tego, że zobaczyłem na wystawie książkę Zamek. Myślałem, że to coś dla ślusarzy. A to Kafka. Wciągnęło mnie. Potem już poszło. Sartre, Camus, Ionesco… Książki, radio telewizja… Sam zacząłem próbować.” I z tych prób wyłoniła się modyfikacja bajki o Czerwonym Kapturku na miarę nowych czasów. „Nie była to dziewczynka, lecz chłopiec, jak malinka. Czapeczkę nosił z szykiem – czerwoną z kutasikiem!”. Za lasem w białym domku mieszkała „babka” – żona Wilka Morskiego i razem z Kapturkiem czynili tam „gomorkę ze sodomką”. Raz Wilk powrócił z rejsu w złym momencie i zastał kochanków na figlach. 

Lecz cóż to? Zamiast natrzeć – 
Wilk na Kapturka patrzy,
na jego torsik boski
i – przełom w Wilku Morskim!
Więc zamiast pogniewać się,
urządzić awanturkę – 
zamieszkał w innej chacie
szczęśliwy Wilk z Kapturkiem.

Jerzy Wasowski refren piosenki utrzymał w rytmie krakowiaczka, a ślusarz z zapałem wykonywał ją w krakowskiej czapce z pawim piórem, dokładając jeszcze jedną warstwę absurdu do całego konceptu. I być może neutralizując spiętrzeniem groteski treść utworu naprawdę niesamowicie bezpruderyjną jak na ówczesną kulturę. I jak na ówczesną telewizję, jeszcze nie tak wszechdostępną, ale już coraz intensywniej docierającą pod strzechy. Na co dzień masom pracującym miast i wsi takich sodomek z gomorkami nie serwowano.

A koneserom? Przybora czerpał pomysły nie tylko ze swej cudownej głowy, lecz i z bystro obserwowanej współczesności; w Kabarecie jest mnóstwo odniesień do książek, filmów, wystaw. Tytuł Kapturek 62 w programie z jesieni 1962 roku jest jednoznacznie inspirowany sztuką Jeana Giraudoux Amfitrion 38; parę miesięcy wcześniej, latem, zaprezentował ją Teatr Telewizji w reżyserii Adama Hanuszkiewicza. Pytanie, czy były i inne inspiracje? Czego mógł naczytać się lub naoglądać ślusarz od Kafki, żeby wysnuć akurat taką modyfikację? Może tabuizowana tematyka swoimi kodami przebijała się do świadomości mocniej, niż może się nam to dziś wydawać?

Nie wiem, pytam tylko. Erudyci, pomóżcie.

JS

Udostępnij