Hierarchie

Blog
28 lis, 2017

III Zjazd Polskiego Towarzystwa Badań Teatralnych w Łodzi. Spora reprezentacja środowiska teatrologicznego z całej Polski. Cały przekrój pokoleniowy i hasło: „Czyj jest teatr?”. Dyrektorów? Urzędników? Widzów? Na szczęście nie ma referatów, są dyskusje. Od pierwszego dnia pojawia się wątek hierarchiczności; przynajmniej dla mnie bardzo uderzający. Być może dlatego, że w poprzednich dniach w Łodzi odbyła się konferencja o teatralnej prowincji, gdzie tematy centrum i peryferii były stale obecne i odnoszone do funkcjonujących – nie tylko w życiu teatralnym – relacji władzy.

A zatem rozmawiamy. Formuła panelu dyskusyjnego, do którego szybko dołącza publiczność spłaszcza hierarchie. Choć – jak zawsze w takich wypadkach – są osoby, które nie dają sobie odebrać mikrofonu i takie, które muszą się przełamać, by po niego sięgnąć. Rozmowa schodzi wreszcie na hierarchie w teatrze: sprawa – jak mi się przynajmniej zdawało – dość oczywista, choć szybko okazało się, że wcale tak oczywista nie jest. Więc mówię za siebie – uważam, że teatr jest hierarchiczny, a co więcej reprodukuje społeczne mechanizmy władzy. Idąc dalej – doskonale reprodukuje podziały klasowe: i jeśli idzie o zarobki, o wykształcenie, czy wreszcie splendor i widzialność.

Atmosfera – mam wrażenie – tężeje gdy kolejnego dnia pada stwierdzenie o elitarności teatru – znów podszyte klasowością. Argumenty te, co zawsze: ceny biletów, onieśmielająca często monumentalność budynków i wnętrz, że trzeba się ładnie ubrać… Teatr buduje hierarchie nie tylko wewnątrz instytucji, lecz także na zewnątrz, kreując aspiracje. Po sali idzie szmer, choć mnie się znów zdawało, że to nic nowego, że na okrągło o tym rozmawiam w różnych gronach. Napięcie odpuszcza, gdy rozmowa zmienia kierunek i mowa jest o emocjach, jakie przedstawienia wywołują u widzów.

A właściwie dlaczego łatwiej jest rozmawiać o wzruszeniach niż o hierarchiach w teatrze? Bo wzruszenia są bezklasowe? Nieprawda – będę się upierał, że są uwarunkowane klasowo. Może raczej chodzi o to, że rozmawiając o hierarchiach w teatrze, szybko doszlibyśmy do tego, że sami jesteśmy w nie uwikłani – na uniwersytetach, w szkołach, w redakcjach czasopism. I że przynajmniej w jakimś stopniu wszyscy je reprodukujemy, nawet jeśli uważamy się za demokratów i równościowców.

I może właśnie o tym trzeba rozmawiać jak najczęściej.

PM

Udostępnij