Egzotyka

Blog
11 cze, 2019

Za górami, za lasami odbywało się duże zgromadzenie twórców ze wszystkich stron świata. Uczestników poproszono, by na inaugurację stawili się punktualnie o dziewiątej, gdyż zgromadzenie ma otworzyć wysoki funkcjonariusz państwowy. Dzięki dyskretnym zachętom organizatorów już o 9:10 ponad dwustu delegatów oderwało się od kawy i zajęło miejsca na sali, przedstawiciele mediów ulokowali się na specjalnym podeście gwarantującym im dobre ujęcia i mistrz ceremonii przedstawił scenariusz:

- OKOŁO 9:24 nasz gość przybędzie; przywita się z prezydium kongresu, poświęci minutę mediom i wygłosi przemówienie;

- OKOŁO 9:28 nasz gość nas pożegna.

9:21 mistrz ceremonii oznajmił, że dostojny gość się zbliża;

9:23 dostojny gość – bez jakiejkolwiek obstawy – wszedł do sali, zgodnie ze scenariuszem przywitał się z prezydium i ustawił się do fotografii.

9:24 dostojny gość podszedł do mównicy i ukłonił się zebranym, przedstawił się imieniem i nazwiskiem, dodając, że jest premierem. Wygłosił przemówienie, w którym zawarł między innymi gratulacje dla miejscowych twórców, stowarzyszenie których obchodzi osiemdziesięciolecie, pochwałę ochrony praw autorskich i międzynarodowej współpracy w tej dziedzinie oraz życzenia owocnych obrad.

9:28 Pan premier wyszedł, żegnany oklaskami.

W tym niesłychanie precyzyjnie przedłożonym scenariuszu zastanawiające było to „około”. Czyżby brało się stąd, że w kraju, gdzie wszyscy wszystkim albo dziękują za to, że zechcieli poczekać, albo przepraszają za to, że musieli czekać, organizatorzy obawiali się, że pan premier, nie jadąc „na bombach”, nie przeciśnie się przez zatłoczone miasto i spóźni się pół minuty okazując tym samym brak szacunku dla zebranych? Trudno wyczuć, ale może i tak.

Bo tam przecież z szacunku dla innych, nawet się nie rozmawia przez komórkę w komunikacji miejskiej.

Taka egzotyczna ta Japonia. 

MS

Udostępnij